piątek, 28 grudnia 2012

Prolog


Trzy lata wcześniej.
Obudziłam się czując na sobie jakiś bliżej nieznany mi ciężar. Byłam zaskoczona, nie mogłam przypomnieć sobie nic z wczorajszej nocy, wczorajszego dnia. Topiłam smutki w alkoholu, urwał mi się film. Energicznie wstałam z łóżka i pisnęłam głośno, gdy zauważyłam bliżej nieznanego mi mężczyznę. Zacisnęłam dłonie w piąstki. Czarnowłosy obudził się zdezorientowany. Usłyszałam po chwili wiązankę przekleństw, wywróciłam oczami.
– Co ty tu robisz? – powiedziałam zdenerwowana i zaczęłam się szybko ubierać.
Poczułam jak coś mi ciążyło na serdecznym palcu. Spojrzałam na srebrną obrączkę z małymi brylancikami. Rozszerzyłam oczy i spojrzałam na nieznajomego. Nie rozpoznawałam go, nawet nie pamiętam co zrobiliśmy. Rzuciła mi się w oczy obrączka, tyle, że nieco inna od tej mojej. Ręce zaczęły mi się trząść.
– Chyba co ty tu robisz?! – krzyknął zdenerwowany i przetarł oczy nie zważając na chłód pierścienia. Pokręciłam głową i próbowałam zachować spokój. Nie wiedziałam co się stało, co się będzie dziać… pomocy.
– Spałam tu z tobą – dałam nacisk na dwa ostatnie słowa. Zlustrował moją postać dokładnie zatrzymując wzrok na srebrze. Miałam ochotę rzucić się na niego i rozszarpać na kawałki.
– Serio? – jęknął nieznacznie i spanikowanym wzrokiem zlustrował swoje dłonie. – Miałem pokazać obrączki Caroline, ale upiłem się, gdy ze mną zerwała przez sms–a, uwierzysz… SMS–a! 
Powiedział zrozpaczony. A ja pokręciłam głową. Ubrałam buty i westchnęłam przeciągle, spojrzałam na różne karteczki na szafce nocnej, rzuciłam je na łóżko, gdy tylko przeczytałam słowa „akt ślubu”. Wstałam szybko i wybiegłam z pomieszczenia.
Nie mieściło mi się to w głowie, zmarnowałam sobie życie. Miałam mętlik w głowie.
Pragnęłam już nigdy nie spotkać tego chłopaka. Nigdy. Więcej.

Teraźniejszość.
Spoglądałam na obrączkę, którą bezpiecznie chowałam w pudełku na biżuterię, dokładniej ‘zamieszkiwał’ on dolną szufladę z bielizną. Wiedziałam, że nikt go tam nie znajdzie. Zacisnęłam wargi w wąską linię. Wspominałam to za każdym razem kiedy otwierałam szufladę.
Wzięłam głęboki oddech.
Jestem mężatką. Mężatką. Mężatką. Mężatką. Mężatką…
Szumiało mi w myślach. Chciałam odpocząć, wrócić do rodzinnego domu, w końcu nie było mnie tam trzy lata.
Uciekłam i nie czuję się winna.